Wskaźnik OEE – jeśli wydaje Ci się, że o liczeniu wiesz już wszystko, a Twoja fabryka utrzymuje się wśród najlepszych 10% to… masz rację – wydaje Ci się! Fakty są takie, że większość firm uzyskuje średnie wartości miesięczne wskaźnika OEE na poziomie 36%-43%, tylko nie zdaje sobie z tego sprawy.
Wskaźnik OEE – kreatywna kalkulacja?
OEE (Overall Equipment Effectiveness – Całkowita Efektywność Urządzeń) jest bezdyskusyjnie dominującą metryką dla określania efektywności produkcji przemysłowej. Jego prosta formuła i intuicyjnie wyrażona (procentowo) wartoś pozwala na porównywanie pozornie nieporównywalnego. Dzięki temu jest uniwersalnym narzędziem do oceny produktywności i porównywania ze sobą pracy gniazd, pojedynczych maszyn, linii produkcyjnych, czy nawet całych zakładów, niezależnie od ich specyfiki. OEE zawładnął umysłami managerów i inżynierów na całym świecie obietnicą magicznej formuły, niezawodnie obnażającej źródła strat i wskazującą sposoby na maksymalizację zysków… Czy jednak faktycznie tak niezawodnie?
OEE – a komu to potrzebne?
W latach podboju światowej gospodarki przez produkty z napisem „Made in Japan”, profesor Seiichi Nakajima postanowił znaleźć algorytm, który pomoże firmom takim jak Toyota czy Sony kontrolować kluczowe dla pozycji rynkowej parametry pracy parku maszynowego. Uznał, że najważniejsze dla ostatecznego rezultatu są:
- Dostępność maszyn – czyli ich poziom niezawodności, gotowości do działania,
- Wydajność produkcji – czyli jak wiele są w stanie wyprodukować w czasie gdy nie pozostają w awarii,
- Jakość produktu – czyli ile z tego, co wyprodukowały, jest wystarczająco dobre by wypuścić to na rynek.
Ale jak porównać dostępność tak różnych urządzeń jak np: linia automatyczna i stanowisko montażu ręcznego? A jak wydajność pracy najnowocześniejszych obrabiarek CNC i 60-letniej prasy hydraulicznej? A jakość pracy robota przemysłowego i wtryskarki PVC? Jak porównywać tak różne i względnie wartościowane wielkości?
Miara wykorzystania potencjału
Z pomocą przyszły procenty. Nie, nie te o których pomyśleliście. Co prawda nie wiemy jak przebiegał proces twórczy u profesora Nakajimy, ale genialnym zabiegiem było sprowadzenie rezultatów do wartości procentowej realizowanego potencjału każdej maszyny. Tak, obrabiarka potrafi jeden detal przygotowywać dziesiątki godzin, gdy tymczasem z wtryskarki „wypadną” w tym czasie setki, tysiące. To wciąż nie oznacza, że obrabiarka jest bardziej wydajna. Dzięki temu można więc sprawdzać na ile maszyny realizują swój indywidualny, osiągalny potencjał produkcyjny.
Maszyny, ale też ludzie…
Bat na pracownika?
Stworzenie OEE było punktem zwrotnym w rozwoju dziś powszechnie adoptowanych w przemyśle praktyk TPM i Lean manufacturing. Umożliwił on relatywnie łatwe interpretowanie złożonych danych opisujących wynik procesu wytwarzania. Kadra zarządzająca dostała narzędzie pomagające zrozumieć, które maszyny stanowią wąskie gardło dławiące potencjał produkcyjny całego zakładu. Dzięki temu mogła planować prace, remonty, czy nawet zdecydować o zastąpieniu czy podwojeniu ilości istniejących stanowisk. Jednak maszyny nie działają (jeszcze) zupełnie bezobsługowo, więc nowy wskaźnik OEE zaczął być używany także do oceny pracy załogi: utrzymania ruchu, operatorów, intra-logistyki, planistów… Szybko też sami managerowie trafili „pod lupę” właścicieli, zarządu, klientów…
Tak zaczęła się epoka presji na wynik OEE – a tam gdzie presja, tam do głosu dochodzi ludzka kreatywność.
To ile ma wyjść?
Istnieją firmy, a nawet całe branże (np. samochodowa), gdzie każdy poddostawca MUSI się wylegitymować odpowiednio wysokim OEE pod groźbą utraty kontraktu!
Są firmy gdzie od wyniku OEE uzależniane są premie załogi.
Są organizacje, gdzie być albo nie być kierownika zależy od wykazanego poziomu wyniku OEE podległego mu zakładu.
Czy w tej sytuacji kogokolwiek dziwi, że czasami najpierw planuje się wynik, a potem dostosowuje metodę dojścia do niego?
W systemach ręcznego raportowania w ramach wciąż najpopularniejszej w polskim przemyśle platformy MES (Microsoft Excel System) „kreatywne” liczenie jest bardzo proste, więc w tym artykule nie będziemy się tym zajmować. Kto dotąd nie przymierzył się chociaż do digitalizacji przepływu danych produkcyjnych, ten ma większe problemy niż zafałszowanie OEE.Jednak jak oszukuje się systemy, które z definicji bazują na twardych danych wprost ze źródeł?
OEE – Jak oszukać system?
Przypomnijmy krótko jak wygląda formuła, a pomysły na to, gdzie można „podkręcić” wyniki, nasuną się same:
Dostępność
Wyliczana jako procent faktycznej gotowości do produkcji w stosunku do całego czasu pracy. Nie ma przy tym znaczenia czy faktycznie, jak wydajnie i z jakim rezultatem działała produkcja.
Najczęstsze sposoby na „poprawę” dostępności:
Zdarzyła Ci się nagła awaria? Czyż to nie idealna okazja by zaplanować spotkanie z załogą, przegląd „okresowy”, lub próbną ewakuację pożarową? Jednym magicznym ruchem zamienisz awarię w planowaną pauzę, podniesiesz Dostępność i przesuniesz stratę z OEE do OOE… a tego się już nie śledzi.
Jakość
Wyliczana jako ilość wytworzonych produktów zaakceptowanych jako wystarczająco dobre, podzielona przez ilość wszystkich produktów jakie wyprodukowano w tym czasie.
Najczęstsze sposoby na „poprawę” jakości:
Najprostszym sposobem na „podniesienie” Jakości jest prowadzenie kontroli jakości bez powiązania z maszyną/linią. A jeśli przy linii nie ma kontroli jakości? A co, jeśli zajmuje się nią inny dział np.: laboratorium? Oni mają własne KPI, targety, raporty… Sprawdzają i odrzucają na scrap lub rework, ale to osobna pozycja w arkuszu – to problem innego działu. Sama maszyna/linia wykazuje 100% Jakości.
Wydajność
Wyliczana jako ilość faktycznie wyprodukowanych sztuk do maksymalnej ilości sztuk jaką można było wyprodukować w dostępnym czasie gotowości do produkcji.
Najczęstsze sposoby na „poprawę” wydajności:
Najprostszy sposób na „podniesienie” Wydajności jednocześnie „tuszując” straty Jakości: Zliczanie sztuk reworkowych jako nowych produktów. Jeśli nie ma kontroli produktu po numerze seryjnym, to każda sztuka (także taka, która z powodu problemów z jakością musi ponownie przejść fragment procesu produkcyjnego) liczy się jako wyprodukowana, prawda? Opuściła maszynę, więc została zliczona. Co za różnica, że nie pierwszy już raz. Niby na palecie jest 100 sztuk, a w raporcie wyprodukowaliśmy 120, ale… ważne, że zaplanowano dwie sztuki na minutę i tyle produkujemy.
Więcej przykładów:
Do powyższych świetnie aplikują też manipulacje czasem przezbrojeń i rozruchów linii. Pewną ilość sztuk można wyprodukować w ramach rozruchu po weekendzie, przezbrojeniu czy remoncie. Wiadomo, że część faktycznie będzie wadliwa, ale fazę tę można przedłużyć i w oficjalnym czasie przestoju wyprodukować buforową ilość produktu by później uzupełnić spadki Wydajności, czy Jakości.A może przeciwnie, nieudaną partię wyprodukowaną w czasie pracy przypisać do testowej czy rozruchowej, z góry skazanej na zostanie odpadem? Sztuczka polega na kreatywnym przypisywaniu co czasem i produkcją rozruchową czy przezbrojeniową jest…
OEE – to iloczyn wszystkich powyższych (t.j. Dostępności, Jakości i Wydajności), gdzie każdy czynnik, jeśli tylko nie osiąga maksimum, wpływa negatywnie na wynik.
Z natury iloczynu, straty się kumulują i przykładowo połowa, połowy, połowy to zaledwie 12,5 %! A jednocześnie 100% ze 100% połowy to już tylko połowa. Jeśli więc jeden z czynników mnożenia jest relatywnie trudny do mierzenia, a potencjalnie będzie wynik mnożenia zaniżał to może… pominąć go w równaniu? Zignorować, przykładowo, Wydajność i do OEE wliczać tylko iloczyn Dostępności i Jakości. Byłbyś zaskoczony, ile firm tak działa. OEE 93%! Tak, ale bez Jakości, Wydajności albo Dostępności w równaniu..
OEE – jak nie dać się oszukać?
Powyższe przykłady to ledwie najczęściej demaskowany – a i to zazwyczaj dopiero przez spojrzenie kogoś z zewnątrz, partnera, konsultanta, audytora… – wierzchołek góry lodowej. Jest tego tyle na ile tylko pozwala ludzka kreatywność napędzana strachem przed niewypełnieniem często nierealistycznego planu.
Zafałszowanie to chwila strachu i na „papierze” wszystko się zgadza, a z czasem wrasta to jako „tradycja” ratowania wyników. Jednak strategia „zamiatania pod dywan” jest w rezultacie krótkowzroczna. Pozwala trwać w pozornie korzystnej dla wszystkich „sztucznej rzeczywistości” i walczyć z problemami zastępczymi, gdy tymczasem prawdziwe przyczyny są hamulcem rozwoju, gdy konkurencja powoli odjeżdża w przyszłość.
Nie ma szans użyć wyników OEE i składowych do prawdziwej zmiany rentowności, poprawy konkurencyjności i w konsekwencji atrakcyjności oraz stabilności zatrudnienia, jeśli nie podejmie się pracy nad wieloletnimi zaniedbaniami i wygodnymi iluzjami. Warto, bo każda mała zmiana na lepsze, tak w parku maszynowym, jak sposobach jego obsługi, każda zdefiniowana i usunięta przyczyna strat, z czasem kumuluje się i spłaca po wielokroć.
Niestety nie wystarczy kupić i zainstalować aplikację do ciągłego monitorowania, raportowania i notyfikowania o niskich poziomach OEE oraz jego składowych nawet w czasie rzeczywistym. Oczywiście samo zbieranie danych bezpośrednio ze źródeł maszynowych zapobiegnie wielu przekłamaniom, ale wszystkie ze wskazanych powyżej przykładów fałszerstw są w stanie przechytrzyć nawet taki system.
Wskaźnik OEE – jak się nim mądrze posługiwać?
Wdrożenie prawdziwego, wiarygodnego systemu OEE to długi proces. Tym dłuższy im większe były zaniedbania i traktowanie instrumentalne tej metryki. To zmiana w niewielkim stopniu technologiczna, a w dużym operacyjna i na poziomie myślenia o produkcji. Jest to wyzwanie, które nagradza konsekwentnych, odważnych i mądrych na tyle by dać sobie pomóc komuś z zewnątrz. Trudno opuścić własne koleiny myślenia bez zewnętrznej perspektywy i doświadczenia. Dlatego polecam nie ufać sprzedawcom łatwych rozwiązań spod znaku: „aplikacja z półki”.
Tylko indywidualne podejście, wielowątkowa integracja danych, spojrzenie na OEE przez pryzmat OOE czy TEEP (to temat na inną opowieść), wyrażenie OEE nie tylko w procentach, ale też w stracie czasu, produktów, czy wprost – pieniędzy, da prawdziwe wskazówki dla optymalizacji… Dopiero zrozumienie indywidualnych wyzwań oraz wspólna praca z partnerem konsultingu technologicznego i deweloperskiego doprowadzi do stworzenia rozwiązania skrojonego na miarę, idealnie trafiającego w specyfikę potrzeb konkretnego przedsiębiorstwa.
Szacuje się, że 60% firm aktualnie używających gotowych rozwiązań spod znaku OEE i MES do końca 2025 roku planuje przejść na maksymalnie dopasowane do ich specyfiki i celów rozwiązania, tworzone indywidualnie w modelu partnerskim. Pozostałe firmy… tę zmianę mają dopiero przed sobą**.
** źródło: Magic Quadrant for Manufacturing Execution Systems
Jak uniknąć pułapki?
Nie bądź jak „pozostałe firmy”. Pozwól nam pomóc Ci odkryć czy Twoje OEE jest zafałszowane, gdzie i jak przeciekają Ci pieniądze, od czego i jak zacząć zmianę. Razem zacznijmy budować system, który w oparciu o znaną (pozornie) na wylot metrykę OEE pozwoli Ci zabezpieczyć biznes przed bieżącymi i przyszłymi stratami. Odwiedź stronę z naszą ofertą monitoringu produkcji OEE.